Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamachnął się Antek, ale pożałował. Tylko cztery uderzenia otrzymał, a właściwie jedno, bo Klu–Klu uderzyła naraz głową, nogą i dwiema rękami. I Antek leżał na podłodze z rozbitym nosem, zdrętwiałym karkiem, bezwładną ręką i trzema wybitemi zębami.
— Biedni ci biali: jakie oni mają słabe zęby — pomyślała Klu–Klu.
Skoczyła do stołu ministra, zamoczyła chusteczkę w szklance wody i przyłożyła Antkowi do nosa.
— Nie bój się — uspokajała go — ręka nie jest złamana. U nas po takiem pobiciu leży się dzień, wy delikatniejsi, to pewnie za tydzień dopiero będziesz zdrów. A za zęby bardzo cię przepraszam. O, nasze dzieci są znacznie silniejsze od białych.