Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/291

Ta strona została uwierzytelniona.

kawe, że Maciuś zapomniał wreszcie o tem, co było wczoraj.
Posłowie mówili dziś o czerwonym atramencie, i żeby się z dzieci nie śmiać.
— Jak nauczyciele poprawiają kajety, zawsze czerwonym atramentem, a my musimy pisać czarnym. Jeżeli czerwony atrament jest ładniejszy, my chcemy też ładnie pisać.
— Tak — powiedziała poseł–dziewczynka — i do kajetów powinni w szkole dodawać papier na obłożenie. Bo okładka może się zabrudzić. I jakieś pieczątki, jakieś kwiatki, albo coś, żeby można kajet przystroić.
Kiedy dziewczynka skończyła mówić, rozległy się oklaski. W ten sposób chłopcy chcieli pokazać, że wcale nie gniewają się na dziewczynki, a wczorajszą awanturę zrobiło tylko kilkunastu łobuzów. A jeżeli na parę setek posłów jest garstka łobuzów, to wcale znów nie tak dużo.
Bardzo długo mówiono, że dorośli śmieją się z dzieci.
— Jak się o coś zapytać, albo coś zrobić, to albo krzyczą na nas i złoszczą się, albo się z nas śmieją. Tak być nie powinno. Dorośli myślą, że wszystko wiedzą, a tak wcale nie jest. Mój tatuś nie mógł wyliczyć przylądków w Australji i wszystkich rzek w Ameryce; nie wiedział, z jakiego jeziora wypływa Nil.
— Nil nie jest w Ameryce, tylko w Afryce — odezwał się z miejsca inny poseł.
— Wiem lepiej od ciebie. Tylko tak dla przykładu powiedziałem. Dorośli nie znają się na mar-