Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

„Królu — pisał Felek — mój tatuś jest plutonowym straży pałacowej i jest wojskowy — i ja bardzo chcę być w królewskim ogrodzie. I jestem ci, królu, wierny, i gotów jestem iść za ciebie w ogień i wodę i bronić ciebie do ostatniej kropli krwi. Ile razy będziesz potrzebował pomocy, gwizdnij tylko, a stawię się na pierwsze wezwanie

Felek.

Maciuś położył ten list na samo dno szuflady, pod wszystkie książki — i zaczął się gorliwie uczyć gwizdać. — Maciuś był ostrożny, nie chciał się zdradzić: jeżeli zażąda wpuszczenia Felka do ogrodu, zaczną się zaraz narady: a dlaczego, a skąd wie, jak się Felek nazywa, a jak się poznali. A co będzie, jeśli wyśledzą i wreszcie nie pozwolą. Syn plutonowego — żeby chociaż porucznika. Synowi oficera możeby pozwolili, ale tak to się napewno nie zgodzą.
— Trzeba poczekać jeszcze, — zdecydował Maciuś. — Tymczasem nauczę się gwizdać.
Wcale niełatwo nauczyć się gwizdać jeśli niema nikogo, ktoby pokazał. Ale Maciuś miał silną wolę, więc się nauczył.
I gwizdnął.
Gwizdnął tylko na próbę, żeby się przekonać, czy umie. I jakież było jego zdumienie, gdy w chwilę później stanął przed nim wyciągnięty jak struna — Felek we własnej osobie.
— Jakeś ty się tu dostał?
— Przelazłem przez kratę.
W ogrodzie królewskim rosły bardzo gęste maliny. Więc tam ukrył się król Maciuś ze swym przyjacielem, żeby się naradzić, co dalej robić.