może odpowiedzieć. A tu przychodzi list od Maciusia, żeby jemu pomóc, bo na niego niesprawiedliwie napadli.
„Patrzcie tylko, jaki on jest: udawał przyjaciela, niby podarował mi port i sprzedał okręty. A teraz wysadził w powietrze dwie fortece, skorzystał, że dzieci popsuły telefony i telegrafy i wszedł ze swoim wojskiem. A jak ja się zapytałem, jakie ma pretensje, że może żartem mi podarował, więc mu zapłacę połowę złota, — on nagadał głupstw i napisał: „niema głupich“. Czy tak się robi?“.
Taki sam list, tylko serdeczniejszy, napisał Maciuś do smutnego króla.
A smutny król wcale nie był chory, tylko jak wtedy wyjechał w tajemnicy do Maciusia, kazał doktorowi powiedzieć, że jest chory, żeby nikt nie wchodził do jego sypialni, tylko doktór.
I doktór codzień rano wchodził do pustej sypialni i niby badał króla, zanosił tam różne lekarstwa, które wylewał zaraz i jedzenia, które zjadał.
A kiedy smutny król wrócił wreszcie z podróży i już naprawdę położył się do łóżka, to był taki zmęczony, że wszyscy uwierzyli, że jest po chorobie. Bo nieprzyjemnie i ciężko jest podróżować po kraju, gdzie jest wojna, a jeszcze bardziej, gdy się trzeba ukrywać.
Jak tylko smutny król wszedł do gabinetu i przeczytał oba listy, tak zaraz mówi:
— Przygotować mi pociąg królewski. Jadę do króla–przyjaciela żółtych.
Smutny król myślał, że go namówi, żeby iść Maciusiowi na pomoc, bo nie wiedział, na jaki podstęp się zdobędzie przebiegły szpieg.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/342
Ta strona została uwierzytelniona.