Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

woli otrzymałem koronę królewską, więc pomóż mi, bo w wielkim jestem frasunku.
Długo prosił Maciuś Boga o pomoc, i łzy gorące spływały mu po twarzy. Ale przed Bogiem nawet królowi nie wstyd płakać.
Modlił się król Maciuś naprzemian i płakał. Aż zasnął, wsparłszy się o pień ściętej brzozy.
I śniło mu się, że ojciec jego siedział na tronie; a przed nim stali wyprostowani wszyscy ministrowie. Nagle wielki zegar sali tronowej, ostatni raz nakręcony czterysta lat temu — zadzwonił tak, jak dzwon kościelny. Mistrz ceremonji wszedł do sali, a za nim 20 lokajów wniosło złotą trumnę. Wtedy król ojciec zszedł z tronu i położył się do tej trumny, mistrz ceremonji zdjął koronę z głowy ojca i włożył ją na głowę Maciusia. Maciuś chciał usiąść na tronie: ale patrzy — tam znów siedzi jego ojciec, ale już bez korony i taki jakoś dziwny, jakby cień tylko. I ojciec powiedział:
— Maciusiu, mistrz ceremonji oddał ci moją koronę, a ja ci daję — mój rozum.
I cień króla wziął w ręce głowę — i Maciusiowi aż serce zabiło, co to teraz będzie.
Ale ktoś szarpnął Maciusia — i Maciuś się obudził.
— Wasza kr. mości, godzina czwarta się zbliża.
Podniósł się Maciuś z trawy, na której spał przed chwilą — i jakoś przyjemniej mu było, niż kiedy wstawał z łóżka. Nie wiedział Maciuś, że niejedną noc spędzi tak pod niebem na trawie, że na długo pożegna się ze swem królewskim łóżkiem.
I tak jak mu się śniło, mistrz ceremonji po-