Pociąg składał się z trzydziestu wagonów towarowych, którymi jechali żołnierze, z kilku odkrytych platform z wozami i karabinami maszynowemi, i jednego osobowego wagonu dla oficerów.
Obudził się Maciuś z lekkim bólem głowy. Prócz tego bolała go rozbita noga, plecy i oczy. Ręce miał brudne i lepkie, a przytem dokuczało mu nieznośne swędzenie.
— Wstawajcie, raki, bo zupa wam wystygnie.
Nieprzyzwyczajony do żołnierskiej strawy Maciuś, zaledwie parę łyżek przełknął.
— Jedz, bracie, bo nic innego nie dostaniesz, — zachęcał go Felek, ale bezskutecznie.
— Głowa mnie boli.
— Słuchaj Tomek, nie myśl tylko chorować — szepnął zafrasowany towarzysz. — Na wojnie wolno być rannym, ale nie chorym.
I Felek zaczął się nagle drapać.
— Stary miał rację, — powiedział, — już juchy oblazły. A ciebie nie gryzie?
— Kto? — zapytał Maciuś.
— Kto? — Pchły. — A może co gorszego. Stary mi mówił, że na wojnie mniej dokuczają kule, niż te zwierzątka.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.