ale pięć wielkich bojów przeżył. Chciał zasnąć, nie mógł, bo mu dokuczało swędzenie; chciał wyjść — nie można; a duszno było w wagonie.
— Wiecie dlaczego tak długo stoimy, — przyszedł z nowiną jeden z żołnierzy, wesoły, żywy, coraz się gdzie wśrubował i z inną powracał wiadomością.
— No co? Pewnie nieprzyjaciel most wysadził w powietrze albo tor uszkodził.
— Nie, nasi dobrze mostów pilnują.
— Więc węgla zabrakło, bo kolej nie przewidziała, że ma być zapas dla tylu pociągów.
— Może szpieg jaki uszkodził parowóz.
— I to nie. Wszystkie transporty wstrzymano, bo będzie przejeżdżał pociąg królewski.
— A któż u pioruna, będzie nim jechał? Bo chyba nie król Maciuś.
— Jego tam bardzo potrzeba.
— Potrzeba czy nie potrzeba, a on król — i tyle.
— Królowie teraz na wojny nie jadą.
— Inni może nie jadą, a Maciuś może jechać, — wtrącił się nagle Maciuś, choć go Felek ciągnął za kapotę.
— Wszyscy królowie jednakowi. Dawniej, to tam może było inaczej.
— Co my tam wiemy, jak było dawniej. Może tak samo leżeli pod pierzyną, a że nikt nie pamięta, więc kłamią.
— Co mają kłamać.
— No powiedzcie, ilu królów zabili na wojnie, a ilu żołnierzy?
— No bo król jest jeden, a żołnierzy dużo.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.