Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

— To dobrze.
— Musimy się tylko dowiedzieć, czy Maciuś został uprowadzony, czy też zabity. Panie prefekcie policji, proszę to zbadać. Czekam za godzinę odpowiedzi.
W parku królewskim była sadzawka. Może utopili Maciusia? Sprowadzono z ministerjum morskiego ubranie nurka. Ubranie nurka — to jest taki żelazny klosz z okienkami i rurą, przez którą się pompuje powietrze. Prefekt policji włożył na głowę ten klosz, spuścił się na dno sadzawki — chodzi i szuka. A z góry mu marynarze pompują powietrze. Ale Maciusia nie znalazł.
Wezwano do pałacu doktora i ministra handlu. Wszystko robiono w największej tajemnicy, ale coś trzeba było przecież powiedzieć, bo służba wiedziała, że się coś stało, kiedy ministrowie od samego rana latają, jak opętani.
Więc powiedzieli, że Maciuś jest niezdrów i doktór zapisał mu na śniadanie raki. I dlatego prefekt policji wlazł do sadzawki.
Zagranicznemu guwernerowi powiedziano, że Maciuś lekcji mieć nie będzie, bo leży w łóżku. Obecność doktora upewniła wszystkich, że to jest prawda.
— No dobrze, więc dziś możemy już być spokojni — powiedział minister spraw wewnętrznych — ale co jutro zrobimy.
— Jestem prezesem ministrów i głowę mam nie od parady. Zaraz zobaczycie.
Przyjechał minister handlu.
— Czy pan pamięta tę lalkę, którą Maciuś kazał kupić dla Irenki?