Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś Pierwszy.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.


Plan ministra wojny udał się doskonale. Trzej nieprzyjaciele myśleli, że wojska Maciusia pójdą odrazu na wszystkich. A tymczasem on zebrał żołnierzy w jedno miejsce, z całej siły uderzył na jednego i pobił go. Wziął wielką zdobycz i rozdał karabiny, buty i plecaki tym, którym nie wystarczało.
Maciuś akurat wtedy przybył na front, kiedy odbywał się podział wojennego łupu.
— A to co za wojownicy? — ździwił się główny intendent wojska, to jest ten, który daje odzież i jedzenie.
— My tacy sami wojacy, jak wszyscy — powiedział Felek, tylko trochę mniejsi.
Każdy wybrał sobie parę butów, rewolwer, karabin, plecak. I Felek żałował nawet, że zabrał ojcu pas i nóż składany — i niepotrzebnie zupełnie dostał wtedy w skórę. Ale kto może przewidzieć, jakie niespodzianki przyniesie wojna.
Niedarmo mówiono, że głównodowodzący nie był zanadto mądry. Zamiast, zabrawszy łupy, cofnąć się i okopać na miejscu, poszedł naprzód. Zabrał jakichś pięć czy sześć miast, do niczego mu niepotrzebnych. I dopiero kazał kopać