Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

wczorajsze gazety doniosły, że naród zmusił starego króla, aby znów wziął koronę — spokojnie powiedział Maciuś.
Zrobiło się zamieszanie.
— Szkoda czasu na kłótnie.
— Nie przewlekajcie narad.
— Jak się przyczepiać do głupstw, nigdy nie skończymy.
— Mnie się synek urodził.
— Ja muszę operować ślepą kiszkę.
— Moja ciotka zachorowała.
— Dziś wieczór wyjeżdżam. Mam dosyć tego dobrego.
— Maciuś, czy król Maciuś, wszystko jedno: niech gada, czego chce.
— Tak, Maciuś...
— Król Maciuś... Niech powie...
— I kończyć nareszcie!
Tak wołają królowie jeden przez drugiego.
Pux kazał dać książkę z protokułem sądu nad Maciusiem i czyta:
— Na stronicy dwunastej zapisano, że stolica odbiera Maciusiowi tron i koronę, ale niżej czytamy dopisek: „Z postanowieniem bandy zdrajców i tchórzów, którzy zaprzedali kraj — nie zgadzam się. Jestem i pozostanę królem Maciusiem Pierwszym“. Na stronicy tysiąc czterdziestej trzeciej, dwunasty wiersz od góry, zapisano w protokule, co następuje: „Jeden z podpisanych na papierze o zabraniu korony, rzucił się na ziemię, objął nogi Maciusia i płacząc, wołał: „Królu ukochany, przebacz moją podłą zdradę“. Widzimy więc z proto-