Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

— Precz!
Aż przestraszony kanarek zatrzepotał się w klatce.
Precz myśli, które go zniechęcają. Nie wie, jak wyglądają myśli w jego głowie i wszystko mu jedno, czy podobne do pszczół, czy do mrówek, czy mają skrzydła i oczy i uszy. Muszą się słuchać i basta! On Maciuś jest panem swych myśli i rozkazuje i musi mieć silną wolę. I musi być tak, jak chce.
Na złość będzie Maciuś wesół i już. Trzy dni się nie kąpał, nie wiosłował — łazi z kąta w kąt. Co to za porządek? Ani chwili zwłoki — marsz!
Wszystkie tchórzliwe człowieczki rozleciały się na cztery wiatry, a Maciuś wesoły, radosny — biegnie do morza, kąpie się, pływa dwa razy dłużej, niż zwykle. Siada do łódki, płynie dwa razy dalej od brzega, prawie do samej latarni morskiej. Silny jest, wesół i zdrów, wie, czego chce i do czego dąży. Zacznie czytać: będzie wiedział.
Przepiękna rzecz — książka. Wszystko, co ludzie najmądrzejszego wymyślili — napisano w książkach. Czasem człowiek całe życie, sto lat myślał, potem napisał. A Maciuś w godzinę przeczyta — i już wie. Jakiś człowiek dawno umarł, a myśli jego są w książce. Książka tak jakby mówiła, jakby radziła. Poco się męczyć samemu, kiedy można mieć w książkach stu nauczycieli i doradców?
Nie jest Maciuś królem, bo nie chce, ale za rok może znów zechce. Musi się przygotować, musi umieć i wiedzieć. Pozna miasta swojego pań-