wszystkie dzieci umarły, a z dorosłych zostało nie więcej, niż stu ludzi. Jeżeli są tam jeszcze, to pewnie bardzo niewielu — i siedzą w lesie w zachodniej części wyspy, bo uciekli przed odrą, sklepem i szkołą białych.
— Gdzie jest ta wyspa? — zapytał się smutny król.
— Tu — pokazał pałeczką na mapie nauczyciel geografji.
Jak się nie zerwie nagle Bum-Drum z krzesła, jak nie huknie pięścią w stół.
— Nie pozwalam — krzyczy. — Ta wyspa jest za blizko lądu, gdzie mieszkają murzyni. Maciuś ucieknie i zbuntuje mi dzieci. Co wy sobie, do zielonej małpy, — myślicie.
Królowie bardzo się obrazili.
Królewna Kampanella z przestrachu mało nie zemdlała, nauczycielowi geografji laseczka aż wypadła z ręki, bo Bum-Drum chciał się rzucić na niego, i ledwo młody król go przytrzymał.
— Uspokój się, czarny przyjacielu, jeszcze twojej wyspy nie ruszamy. Jak nie, to nie. Bo to jedna wyspa jest na świecie?
Ale kiedy biali królowie zebrali się wieczorem osobno w pomarańczowym ogrodzie, wszyscy na złość Bum-Drumowi, a może trochę młodemu królowi, tę właśnie wyspę chwalili.
— To przecież śmieszne, żebyśmy się słuchali tego ordynarnego dzikusa. Może mu się naprawdę zdawać, że go się boimy. Jakże Maciuś może uciec, jeżeli go straż będzie pilnowała, a w nocy latarnia morska oświetla polankę?
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.