Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

z łódki, Ala pakuje ręce do kieszeni, szuka cukierków. Alo starszy się wstydzi, więc tylko czeka i nic nie mówi. Ala zabiera, co dla niej i nie dla niej, i ciągle się pyta:
— Co jeszcze? — Daj.
I Maciusiowi nieprzyjemnie, bo mu się zdaje, że za mało przywiózł podarków; a przecież na wyspie nie tak znów wiele ma Maciuś. Inna rzecz, kiedy mieszkał w stolicy, i minister handlu kupował, o co dzieci prosiły.
I tak wygląda, że nie na Maciusia czekają, a na prezenty. I gdyby Maciuś nie przywiózł, toby niepotrzebnie przyjechał.
Więc Maciuś postanowił, że będzie dzieci uczył: Alo nauczy pisać i czytać, a co robić z Alą, nie wiedział. Przywiózł wszystkie obrazki, a ona prędko i nieuważnie obrazki ogląda i ciągle chce coś innego.
Przypomniał sobie Maciuś, że kiedy był mały, królowa opowiadała bajeczki, układała domki z cegiełek, z piasku, albo gliny, robiła ogródki z kwiatów — i o tem właśnie opowiadała bajki. I sama różne rzeczy rysowała. Przypomniał sobie Maciuś, że nawet lepiej mu się podobały i rozumiał lepiej obrazki królowy, niż w książkach. Śpiewała mu królowa, bawiła się w chowanki. Było coś jeszcze i jeszcze, tylko Maciuś zapomniał, bo to było dawno.
I przyszło Maciusiowi na myśl, że trzeba umieć bardzo wiele, żeby małe dziecko uczyć, że łatwiej mu będzie z Alo.
No i tak właśnie się stało. Alo prędko na-