Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.



Czy lepiej było teraz Maciusiowi, gdy przeniesiony do czystego pokoju, miał prawo odbywać przechadzki w ogrodzie więziennym, codziennie odwiedzany przez królowę, — gdy spał na łóżku i spożywał posiłek z prywatnej kuchni naczelnika więzienia, siedząc na krześle przy stole?
Nie, — było tak samo ciasno i tak samo boleśnie. Może i gorzej jeszcze. — W dawnej celi — rozumiał, że czeka, że tymczasowe schronisko zmienią mu na inne — na bezludnej wyspie. Teraz — nie czekał już na nic.
Bo cóż? Na bezludnej wyspie mieć będzie wszystko, co już dziś posiada. Jeśli nawet dadzą lepszy pokój i meble, ładniejszą przechadzkę nad morzem i więcej swobody, — pozostanie na zawsze samotność i nuda.
Tak tęsknił do zegara. Myślał, że prędzej dzień przejdzie, jeśli będzie mógł wiedzieć, ile godzin dnia upłynęło. — Złudzenie. — Teraz widzi, jak powoli wloką się wskazówki, jak strasznie długo trwa godzina. — Jak strasznie długo trwa taki jeden dzień więzienny.
— Maciusiu, czem mogę ci ulżyć? — pyta się