Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

że taką ciekawą wiadomość będę mógł napisać w swojej uczonej książce“.
A synowi błysnęła nagle myśl, czy to nie Maciuś przypadkiem. Co tu robić? Niebardzo chce mu się jechać daleko, ale jedzie.
— Jeżeli się uda, będę odrazu najsławniejszym adwokatem na świecie.
Stary przepisał dokładnie ten cały papier. A syn — było nie było — ogłosił w gazetach. Co książka napisze za lat dziesięć — gazeta ogłasza w jeden dzień — odrazu.
Nie mogę za dużo opowiadać o jednem, więc dużo przepuszczam. Młody następca tronu bronił się, jak mógł. Chce pokazywać papiery, ale nikogo nie wpuści do więzienia. Ale nie było rady. Stary król sam dał pozwolenie.
Felczer kręci, więźniowie ni to, ni sio — naczelnik więzienia się plącze. Widać, że sprawa nieczysta.
Wreszcie się wydało. Ale nie wszystko. Świat się dowiedział, że Maciuś nie żyje.
Nie wszystko się wydało. A jeśli dokładniej powiedzieć, nie dla wszystkich wydała się prawda. Każdy troszkę wiedział, a trochę się domyślał.
Więc tak: starego króla bardzo szanowali, nie chcieli mu robić wstydu. Więc niby młody król był wplątany, ale właściwie nie on, a jego generał. Dalej, Maciuś już na bezludnej wyspie był niezdrów, a potem męczył się zanadto w obozie czarnych dzieci i nawet się zaraził jakąś chorobą. Dalej, Maciuś nie umarł w więzieniu, tylko w szpitalu niedaleko więzienia. Więźniowie poplą-