Chciałaby przyjechać, ale nie ma czasu. Już czarni zaczynają budować domy murowane. Samych szkół murowanych już jest sześćset czterdzieści. Cieszy się Klu-Klu, och, jak się cieszy, że Maciuś żyje.
Jest list od smutnego króla:
„Teraz już nie będę głupi — pisze smutny król — nie dam się omanić“.
Oblicza Maciuś, ilu będzie miał przyjaciół, jeżeli się nie da uniknąć wojny. A na wszelki wypadek notuje różne myśli do odezwy do wojska, jeżeli będzie potrzebna.
Myśli Maciuś, czy nie byłoby dobrze wezwać lorda Puxa: Pux wie wszystko i bardzo mądrze prowadził obrady królów.
I pszczółki w głowie Maciusia tak fruwają, fruwają, i coraz coś sobie przypomina.
Byłoby dobrze napisać do nauczycielki, do latarnika. Niech nie myślą, że o nich zapomniał. I nagle przestraszył się, bo sobie przypomniał wielkie worki z listami, które wtedy czytał.
Wyszedł Maciuś do parku. Księżyc świeci. Tak ładnie i biało. Pamięta każdy kącik. Tu z ojcem jeździł na kucu, tu w malinach spotkał się z Felkiem, co też on porabia? tu puszczano fajerwerki, tu sadzawka, w której go szukali, kiedy uciekł na wojnę.
Wszystko niby tak samo, a inne.
— Czy to wszystko się zmieniło, czy ja się zmieniłem.
— A no — myśli Maciuś — wracam z tamtego świata.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.