— Zmizerowany biedak: niech wypocznie sobie.
Felek wypoczywa, a Maciuś na niego i na siebie pracuje. Skąpy zarobek niebardzo wystarcza. Więc sprzedał Maciuś zegarek ojca i dalej gospodaruje. Bo kiedy Maciuś przestał być królem, to mu dał rządca skarbu królewskiego pierścień ojca z brylantem, kolczyki matki i ten zegarek, który teraz sprzedał. Dla siebie nie sprzedałby pamiątki. Ale musiał kupić dla Felka łóżko, ubranie, no i na życie więcej teraz wydaje.
Felek siedzi w mieszkaniu, papierosy pali. Kupuje głupie książeczki i niby czyta, a właściwie nic cały dzień nie robi.
To też bardzo się Maciuś ucieszył, że Felek chce iść do fabryki.
— A czy mnie przyjmą?
Już mówił Maciuś z majstrem, ale nie chciał pierwszy Felkowi powiedzieć, żeby nie myślał, że mu jest ciężarem. I teraz nawet:
— Może chcesz trochę wypocząć?
— Nie.
Więc już we dwójkę idą rano do pracy. Rozmawiają o tem, o owem. Przyjemniej chodzić we dwoje. A co było, ani słowa. Wstydzi się widać: wiadomo, nic mądrego nie robił.
— Patrz, Felek, tu trzeba być ostrożnym, bo motor, tu pas może pochwycić. Przed dwoma laty rękę chłopakowi urwało. Tu trzeba być uważnym, bo można się dostać między tryby koła.
— Wiem — wiem — mówi Felek.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.