Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

zaczęto na arkuszach spisywać, jak kto się nazywa i gdzie mieszka.
— Ja jestem synem adwokata.
— Mój tatuś jest żandarmem.
— Moja mamusia aktorką.
— Mój tatuś posłem zagranicznym.
Nagle zajeżdża samochód.
— O, tatuś przyjechał.
Zagraniczny poseł zaczyna krzyczeć na grubego pana:
— Jakiem prawem? — powiada. — Co to za porządki?
A tu znów policja sprowadza ze czterdziestu nowych.
— Oddaj mi pan moje dziecko — krzyczy żona zagranicznego posła.
Już wali do ogródka cała kupa rodziców. Płacz, wrzask, wymyślania.
— Teraz już mogę wyjść z krzaków — pomyślał Maciuś. — Jeżeli policja w ten sposób ściga przestępców, dziwię się, że wogóle może kogoś złapać. Jestem bezpieczny.
I Maciuś tak się czuł bezpieczny, że przecisnął się aż do samego stolika, gdzie stał gruby pan i probował uspokoić publiczność.
— Moi szanowni ojcowie i matki, jestem dyrektorem domu sierot, a nie naczelnikiem więzienia. Dla mnie jest to wszystko bardzo przykrą niespodzianką. Jestem, proszę państwa, uczonym wychowawcą, autorem uczonych książek o dzieciach. Napisałem książkę pod nagłówkiem: „365 sposobów, żeby dzieci nie hałasowały“. Napisałem