Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

— Maciusiu, czy pozwolisz mi tu usiąść? — zapytał się smutny król Maciusia.
— Nie mam prawa zabraniać, to nie moja wyspa.
— Ale ty pierwszy tu usiadłeś.
— Mogę się posunąć.
Długo nic nie mówili.
Smutny król wyjął z kieszeni garść orzechów i podał. Maciuś wziął. Gryzie zębami orzechy, łupinki rzuca do morza. I przyjemnie patrzeć, jak każda łupinka pokręci się trochę — pokręci przy brzegu; potem przychodzi fala, łupinka zniknie w białej piance — i już niewiadomo, gdzie się podziała.
— Gdzie mieszkasz, Maciusiu?
— Pierwszą noc spędziłem pod mirtowem drzewem, drugą noc pod stołem w sali posiedzeń.
— Chcesz jeszcze orzechy?
Maciuś powiedział:
— Dziękuję.
— Królowie mieszkają w hotelu, ja wynająłem mały pokoik w rybackiej chacie. Mam dwa łóżka. Jest bardzo czysto.
Maciuś się uśmiechnął, bo przypomniały mu się więzienne pająki i pluskwy.
— Nic nie mogłem zrobić — mówi smutny król jakby do siebie. Nie pozwolili nawet zrzucić korony i jechać na bezludną wyspę.
— Słyszałem — mówi Maciuś.
— Zmizerniałeś bardzo, Maciusiu. Nic dziwnego, że nie mogli cię poznać. Czy było ci bardzo źle przez ten czas?