Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Maciuś spojrzał smutnemu królowi prosto w oczy:
— Królu — powiada — jak uciekłem, co robiłem i jak tu przybyłem, jest tajemnicą. Jest to tajemnicą nie tylko moją, ale i tych dobrych albo głupich ludzi, którzy wiedzieli albo nie wiedzieli, że pomagają królowi-tułaczowi. Nie powiem, bo nie chcę, żeby mieli przykrości. — Smutny królu, ja już teraz nikomu nikomu, nawet tobie nie ufam.
Smutny król nie odpowiedział, tylko wziął skrzypce i zaczął grać, a z oczu łzy mu kapią.
A teraz posłuchajcie, jak się dostał Maciuś na Fufajkę, i dlaczego chce jechać na bezludną wyspę. Czy wszystko będzie dokładnie opowiedziane, nie wiem. Bo przez lat dwanaście stu najsławniejszych profesorów kłóciło się w gazetach, kto ma rację. A każdy inaczej opisał, jak Maciuś uciekał. Wybrałem opowieść najciekawszą, bo czy nie wszystko jedno, jak uciekał Maciuś?
Więc po tygodniu przyznał się Maciuś jednemu z chłopców, że jest królem. Z początku nie chciał wierzyć, ale uwierzył. Dobrze. Ale poszli na spacer, przeczytali na rogu ulicy, że za schwytanie Maciusia można dostać dziesięć miljonów. I postanowili go zdradzić.
Ale jak szli parami przez ulicę, akurat przejeżdżała powozem Klu-Klu i poznała Maciusia. Bo Klu-Klu już wypuścili z więzienia. Więc Klu-Klu mówi, że chce zwiedzić dom sierot, bo jak pojedzie do kraju, musi taki sam dom dla czarnych dzieci założyć. Więc kupiła pięć funtów cukierków, napisała do Maciusia list, żeby był cierpliwy,