Doskonali wioślarze, ale tak dzicy, że nawet Bum-Drum ich się bał, i pozwolił przyjeżdżać do siebie tylko niewielu. I teraz Bum-Drum, który nie potrzebował nawet udawać, miał minę niezadowoloną i chociaż mówił cicho, ale widać było, że gniewa się bardzo na Klu-Klu.
Nie było ani chwili do stracenia. Jedni ludożercy układają kupkami po pięciu związanych królów, drudzy znoszą związaną służbę hotelu i nielicznych żołnierzy, którzy byli na wyspie.
Ci murzyni byli tak dzicy, że umieli liczyć tylko do pięciu. I to było szczęście, bo inaczej zwaliliby białych na jedną kupę, i wszyscy by się podusili. A tu przed Maciusiem stoi na czworakach trzech generałów i czekają na rozkaz.
Nagle Bum-Drum głośno coś powiedział i stanął na rękach do góry nogami. To samo zrobiła Klu-Klu. Maciuś zrozumiał, że powinien też stanąć na rękach głową na dół; więc szybko doszedł do ściany, żeby się trochę oprzeć nogami, bo nie umiał.
— Już — mówi Bum-Drum. Teraz wstań i kopnij każdego z generałów w nos.
Niechętnie wykonał Maciuś rozkaz, ale nie było rady.
Każdy z kopniętych murzyńskich generałów fiknął do tyłu pięć koziołków i stawał na rękach.
— Teraz weź ze stołu klocek drzewa i obejdź każdą kupkę królów pięć razy, ale się nie oglądaj za siebie, bo będzie źle. Pięć razy każdą kupkę, mój Maciusiu, tylko się nie pomyl.
Idzie Maciuś na przodzie, za nim Bum-Drum, Klu-Klu, generałowie murzyńscy, ale Maciusiowi
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.