Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.

— To moja tajemnica.
Nie chciał Maciuś zniechęcać młodej Klu-Klu, ale wszystko powiedział smutnemu królowi.
— Myślałem, że dzieci są dobre, tylko nieszczęśliwe. A tymczasem dzieci są złe... Nie chcę, żebyś myślał, że się boję albo mi się znudziło, więc mówię. Ale niech to zostanie między nami. Nie znałem dzieci, ale teraz znam. Dzieci są złe, bardzo złe. I ja jestem zły. Zły i niewdzięczny. Dopóki się bałem ministrów, mistrza ceremonji, guwernera i kogo tam jeszcze — słuchałem się i siedziałem cicho... A jak zostałem królem prawdziwym, narobiłem głupstw i cierpię. I nie tylko ja cierpię, ale tylu niewinnych ludzi.
Maciuś uderzył pięścią w stół, wstał, założył ręce w tył i zaczął chodzić po izbie rybackiej.
— Dzieci są złe, niesprawiedliwe, złośliwe, kłamliwe. Jeżeli jakieś dziecko się jąka, albo troszkę zezuje, albo rude, albo utyka na nogę, albo ma krzywe plecy, albo zrobi w majtki, zaraz mu dokuczają. Wołają: ślepy, kulas, garbus — wyśmiewają. Jak ma dziesięć lat, wyśmiewa się z ośmioletniego, jak ma dwanaście lat, nie chce się bawić z dziesięcioletniem. Jak widzą, że ktoś coś ma, to albo wymanią i oszukają, albo pozwolą się rozporządzać. Jak widzą, że jakieś dziecko jest porządniejsze, zazdroszczą i mszczą się. Jak chłopak silny i dobrze bije, to mu na wszystko pozwalają, a jak jest dobry i cichy, nic sobie z niego nie robią. Powiesz mu sekret, potem się pokłóci i wszystkim rozgada. Ze wszystkiego się wyśmiewają, każdego zaczepią, dają przezwiska. Jeżeli iść po ulicy pa-