rami, to przejść nie można. Bo wiedzą, że się nie będą bronić, bo idzie z nimi dozorca i nie pozwala się bić na ulicy. Pełno jest wśród dzieci złodziei. Jeżeli coś pożyczyć, to nie odda, jeszcze powie: „wynoś się, odczep się, odejdź, bo ci dam w zęby“. Chwalą się wszystkie. Każdy chce być pierwszy. Kłócą się starsze z młodszemi, chłopcy z dziewczynkami. Teraz rozumiem, dlaczego nie udał się sejm dzieci. Jakże się miał udać? Rozumiem, dlaczego byłem dobry, dopóki miałem serdelki, a potem chcieli mnie zdradzić. I jeszcze nazywali siebie rycerzami Zielonego Sztandaru. Białe dzieci są tak samo dzikie, jak czarni ludożercy, a to jest wstyd. Ale murzyni są nieszczęśliwi, bo nie mają oświaty. Nie chcę wracać do białych. Jeżeli mi się znudzi na bezludnej wyspie, pójdę do kraju Bum-Druma i tam na zawsze zostanę.
Maciuś zapomniał, że smutny król go słucha: mówił do siebie. Musiał wypowiedzieć głośno ten wielki żal, który mu się w duszy nazbierał.
Więc kiedy smutny król zaczął mówić, Maciuś drgnął ze zdziwienia.
A smutny król tłomaczył Maciusiowi, że nie powinien się zniechęcać. Każdy reformator przeżywa ciężkie chwile, kiedy mu się zdaje, że nie warto. Ale tak nie jest: są wśród dzieci złe, ale są i dobre, są kłamczuchy i prawdomówne, są stawiaki, są spokojne i skromne, są kłótliwe i zaczepne, ale są zgodne i miłe. Ale niema porządku wśród dzieci, i porządne cierpią przez nieporządne. Więc trzeba im dać prawa, żeby mogły się bronić. I Maciuś zaczął to robić, ale nie chce kończyć.
Strona:Janusz Korczak - Król Maciuś na wyspie bezludnej.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.