zyn, ciągle chciał, żeby była koniem i żołnierzem, i popychał ją, uderzał batem po nogach i śmiał się, że jest beksa.
— Bawmy się w okręt — prosiła go.
Ale on chce, żeby i na okręcie były konie i bitwy.
Długo były u babci i dziadzia. Ale dziadzio nie opowiada o prorokach:
— Co ci będę głowę zawracał? I tak za dużo myślisz. Główkę męczysz, kochanie.
Wcale nie; są wesołe myśli, które nie męczą. Taka wesoła myśl: że tatuś żyje i czeka w Palestynie, żeby przyjechały.
Bo może nie umarł, może kazał tylko tak powiedzieć pani w białym fartuchu, bo chce zrobić niespodziankę? Kiedy był przed tym zdrów, też robił niespodzianki.
Powiedział, że pod poduszką jest mysz, a była czekolada. Cała duża tabliczka czekolady.
Raz powiedział, że już jadą do Palestyny i zobaczą wielbłąda. I był wielbłąd, ale w ogrodzie, w zwierzyńcu. Wielbłąd wysunął głowę z poza ogrodzenia i zjadł bukiet. Nie bukiet, tylko liście. Bała się, a tatuś mówi:
— Daj. Nie bój się. On ci nic nie zrobi.
Bardzo chciała się nie bać, ale serce mocno biło. Nie chce się słuchać, nieposłuszne serce.
∗ ∗
∗ |