Trzeba odpinać i zapinać guziki, podnosić i przenosić, odkręcać i zakręcać kran, albo czekać, bo mały chce sam.
— Ja umiem. Ja sam. — Ja sama.
Potem odstawia, wiesza, układa. Pani wyciera podłogę.
— Ja pomogę.
— Zmęczysz się.
Chce się zmęczyć, żeby zasnąć od razu, jak dawniej. Bo ta ostatnia godzina strasznie długa, — trwa nie wiadomo czy tydzień, czy rok. Zegar nie mówi prawdy.
— Gdzie jest mama?
— Nie martw się. Wróci. Napisze.
Nadszedł list. Odpisała.
„Mamo, przyjedź, albo weź mnie do siebie. Kiedy wyjechałaś, było mi smutno wieczorem i w sobotę. W sobotę zawsze wyjedzie mama jednego albo paru dzieci, więc jestem z małymi, żeby się nie nudziły. Ciągle myślę o tobie. Wiem, że wyjechałaś, bo tak trzeba. Ale nie jestem już szczęśliwa. Mam koleżankę, jest dobra. Ale ty jesteś moją przyjaciółką. Mówiłaś, że będziesz na wsi, a jesteś w mieście“.
Pisząc, długo zastanawiała się.
— Napisałam nie wszystko, żeby mamy nie martwić.
Czekać trudniej jeszcze, niż zwyczajnie tęsknić. Co mama odpowie? Bardzo długie było to czekanie.
Strona:Janusz Korczak - Ludzie są dobrzy.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.