Ta strona została uwierzytelniona.
Mama długo patrzy w jej oczy. Prosto w oczy. Długo. Głęboko.
Uśmiechnęły się do siebie.
— A żołądek nie mówi, że był dzwonek i trzeba wracać na kolację, bo się spóźnimy?
— Wiem. Ale czasu szkoda. Żeby można było nie jeść i nie spać, tylko szukać miejsc dla ludzi. Każdy tam, gdzie będzie mu dobrze. I pielęgnować. Jak rośliny małe i duże, — jak drzewa.
Idą drogą do domu; wchodzą do jadalni. Duża sala — koło ścian, stoły i ławki. Na stołach chleb w koszykach. Herbata w dzbankach.
— Patrz. Wiersze na kolację. — Jajka.
Śmieją się. Chociaż spóźniły się, nikt się nie gniewa. Nikt się na nie nie gniewa. Bo ludzie są dobrzy, jeżeli wiedzą i mogą.