Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wreszcie, może byłeś, ale nie widziałeś, że smarowano tam mydłem brody.
— Właśnie, że widziałem.
— Ale brzytwą ich nie golono.
Mały Adamski zapewniał, że wszystko, co mówi, jest szczerą prawdą, ale chłopcy nie chcieli wierzyć, śmieli się z niego, dalej go wcale nie szanowali i kpili sobie z felczera, brody, mydła i brzytwy.
I oto razu pewnego mały Adamski zauważył, że Grozowski zaraz po obiedzie poszedł do studni i napił się wody. A Grozowskiemu nie wolno po obiedzie pić wody.
— Poczekaj, powiem panu, że wodę piłeś.
Mały Adamski myślał, że Grozowski bardzo się przestraszy, zacznie go prosić, żeby nic nie mówił, i będzie go szanował. A gdyby go szanował Grozowski, napewno już cała kolonia miałaby dla niego szacunek.
Ale Grozowski, zamiast prosić, zaczął go okładać płócienną czapką, a starszego Adamskiego, który przybiegł na pomoc bratu, przewrócił na ziemię i uraził w palec. — (Starszy Adamski ma jeden palec przewiązany szmatką, bo boli go już dawno, i nigdy się pewnie nie zagoi).
O wszystkiem tem dowiedział się prokurator i oddał pod sąd Grozowskiego; a sąd wydał niesprawiedliwy wyrok, bo uwolnił Grozowskiego od wszelkiej kary.
— Jak mogliście wydać taki stronny wyrok? — pytał się prokurator zdziwiony.
— Bo on jest naszym kolegą, — odpowiedzieli sędziowie.