Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przynieś tę nogę, to się ją Fromowi przyklei — mówi bardzo zmartwiony dozorca. — A co się okazuje? Fromowi nogi nie urwali wcale, tylko się przewrócił i płacze. — Innym razem przyniósł wiadomość, że cyganka ukradła dwóch chłopców, tymczasem nie była to wcale cyganka, a kobieta polska, chłopcy byli ze wsi, wcale nie z kolonii — i szli sobie z kobietą przez łąkę, a nikt kraść ich nie myślał.
Całe szczęście, że Edelbaum zbiera dużo szkła w lesie i przed werandą, i dzięki niemu chłopcy bosych nóg nie kaleczą. Inaczej nie dostałby piątki ze sprawowania.
Każdy ma swoje zasługi: Flekier dobrze prowadzi narodowości, Kleinman siedzi przy obiedzie między dwoma łobuzami i dlatego niema bijatyk przy stole. — Ejno oddał brzydkiemu Anszelowi swoją pelerynę, kiedy było zimno, — a że niema na świecie człowieka bez wad i każdemu trafić się może, że coś złego zrobi, — więc też liczba piątek ze sprawowania rośnie, jak na drożdżach.
Jakby to było ślicznie, gdyby cała grupa mogła ujrzeć piątki. Ale jest to chyba niemożliwe.
Goldsztern powiedział Elwingowi:
— Żeby byłeś ślepy.
Już piątka wisiała na włosku, szczęście, że Elwing przebaczył, a to tem chętniej, że sam przecież zaczął — bo radził, jak ma grać przeciwnik Goldszterna przy warcabach.
Zysbrenerowi trzeba poprawić stopień za ubiegły tydzień. Dostał czwórkę, bo podobno podstawił chłopcu nogę; chłopiec się przewrócił i rozbił kolano. Dopiero później się okazało, że