Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Dopiero w trzecim tygodniu, jak widać, wybrali chłopcy sędziów, z których byli zadowoleni, bo zostawili tych samych na czwarty tydzień.
Sąd odbywa się w lesie albo na werandzie, sędziowie siedzą na krzesłach przy stole, oskarżeni i świadkowie na długiej ławce, a publiczność stoi za ławką. Woźni pilnują porządku. Dozorca, który jest i prokuratorem oskarżycielem i adwokatem obrońcą, zapisuje wszystko do grubego kajetu w czarnej oprawie. Po sprawie sędziowie idą na naradę, a ogłoszenie wyroku oznajmia dzwonek.


∗             ∗

Fiszbin rzucił kamieniem w Olszynę i trafił go w nogę, ale niezbyt mocno. Olszyna płakał jednak.
— Czy rzuciłeś w Olszynę kamieniem?
— Nie.
— Kiedy ludzie widzieli, że Olszyna trzyma się za nogę i płacze.
— Nieprawda, nie rzuciłem, i Olszyna nie płakał.
Następuje przesłuchanie świadków. Sąd uprzedza, że kłamstwo surowo jest karane. Ustalono czas i miejsce przestępstwa, ilość i nazwiska świadków.
— Rzuciłeś kamień?
— Nie.
Ponowne dokładne przesłuchanie świadków stwierdza, że Fiszbin zupełnie bez powodu rzucał w Olszynę szyszki i małe kamyki.