Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

— Są świadkowie?
— Wszyscy widzieli.
— Wszyscy widzieć nie mogli. Prosimy o nazwiska dwóch świadków. Kto stał blisko i widział?
— Nie wiem.
— Czyś go pchnął?
— ...Jak ja stałem i słałem łóżko...
— Wiemy. Proszę odpowiadać krótko: tak czy nie?
— Nie.
— Ach, ty kłamczuchu.
— Proszę o spokój. W sądzie nie wolno się kłócić.
Łóżka obu zwaśnionych stoją obok siebie. Kto kogo popchnął pierwszy, umyślnie czy nieumyślnie, wobec braku świadków ustalić niesposób. Czy więc nie lepiej się pogodzić, niż czekać na wyrok, który zapewne potępi obie strony, skoro przyznają się do bójki?
Rozumie się, że w tych warunkach lepiej się pogodzić.


∗             ∗

A oto krwawa rozprawa, gdzie rzecz jasna, o zgodzie mowy już być nie może.
Protokół lekarski głosi:
„Oskarżony Flaszenberg ma prawy policzek spuchnięty i siedem śladów zadrapań: jeden koło nosa, jeden koło ucha, trzy na policzku i dwa na brodzie. Prócz tego na lewej ręce dwa zadrapania.
„Oskarżony Zaksenberg ma siniak na czole wielkości