Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

się trzeba. — Należy więc ich ukarać, a jednak... Pływak i Szydłowski poszli za las kolonijny po kwiaty. Na wsi wolno kwiaty zrywać. Tak ich to ucieszyło, że zapomnieli o jedzeniu; Pływak jest pierwszy raz na kolonii, Szydłowski był w Ciechocinku, ale tam też kwiatów jest mało. Więc może ten raz pierwszy im przebaczyć?
I sędziowie po krótkiej naradzie uniewinnili obu oskarżonych.


∗             ∗

Najprzyjemniej hałasować wieczorem, gdy leży się już w łóżku. Może i nie przyjemnie nawet, bo spać się chce, oczy same kleją się do snu. Ale czemu nie spróbować, kiedy nie wolno?
— Jeżeli zabroniono surowo, a ja gwizdnę głośno, krzyknę, zamiauczę, lub zapieję jak kogut, dozorca będzie się złościł, a wszyscy będą się śmieli. — Sala wielka, na sali ciemno, łóżek trzydzieści osiem, — dozorca nie dowie się kto gwizdnął. — A ja jutro będę się chwalił: widzicie, jaki jestem odważny i mądry. Hałasowałem najwięcej, a on mnie nie złapał.
Tak myślą chłopcy, dopóki się nie przekonają, że dozorca nie złości się nigdy, że wcale nie zechce wyśledzić, kto hałasował, a dokazywać wieczorem zabrania, boć muszą spać dziewięć godzin, aby o szóstej rano wstali wyspani i weseli.
Wczoraj wieczorem był hałas na sali. Dziś każdy po