Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak im biedakom musi być niewygodnie chodzić na dwóch nogach.
Tu widzą chłopcy pierwszy raz — pług, bronę. Tu widzą jak się krowy doi. Tu widzieli jedno z najpiękniejszych zjawisk: źrebaka.
Mały konik idzie obok bryczki, a na bryczce pan w czapce urzędnika i woźnica. Paru chłopców pobiegło za bryczką, bo źrebak jest tysiąc razy piękniejszy od krowy i od bociana.
— A batem ich tam, a batem, — powiedział pan w czapce z gwiazdką do woźnicy.
Chłopcy zatrzymali się zdziwieni, przycichli, posmutnieli, jak gdyby przypomniawszy coś sobie.
— Mały konik, który tak was ucieszył, to syn starego konia — objaśnia dozorca — a pan, który chciał was uderzyć batem, to niemądry człowiek.
Pan w czapce urzędnika zarumienił się i nic nie odpowiedział.
Idziemy dalej.
Tu po prawej stronie drogi ciągnie się rów, w którym rosną niezapominajki. Raz Floksztrumpf, zbierając kwiaty wpadł po pas w błoto — i czarny, mokry, zły — wrócił do domu.
Koło rzeki rośnie tatarak, na którym pięknie piszczeć można. W Warszawie tatarak trzeba kupować na targu, a tu rośnie sobie, nikt go nie pilnuje.