Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.
Obiad. — Najpiękniejszy widelec. — Liście, które gryzą. — Ogród na wacie.

Na całym wielkim świecie, kiedy zasiada się do obiadu, nakrycia leżą już na stole; w Michałówce jest nieco inaczej, a ma to swe głębokie powody. Są w Michałówce łyżki nowe i stare, gorsze z niebieskiej blachy z popękaną już nieco polewą, i lepsze, grube cynowe. A szczególniej widelce. Są widelce piękne, nowe, z żelaznemi trzonkami, są starsze, gdzie kolce nieco się już pogięły lub jeden krótszy, bo nadłamany. A najpiękniejszy na całej kolonii, a może i na świecie, jest widelec o czterech równych kolcach i białym rogowym trzonku.
Nic więc dziwnego, że Bieda zabrał lepszą łyżkę Raszera, Raszer zamienił swój gorszy na żelazny widelec sąsiada, nic dziwnego, że pokrzywdzony upomina się o swą własność, że robi się zamieszanie — powstają kłótnie, skargi, a w zamieszaniu grozi ogólna „poczta“ noży i łyżek po stole — a dalej wylanie zupy, a może i bójka. Bo pamiętać należy, że na werandzie przy każdym z czterech stołów siedzi trzydziestu ośmiu chłopców, a każdy z chłopców ma dwie ręce, któremi broni swej własności.