Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

mu się każe, a dozorca gotów donieść rodzicom, że on wczoraj w kąpieli szedł na środek rzeki, gdzie głęboko, lub goniąc wiewiórkę, nos sobie podrapał. Lepiej ostrożnym być z władzą.
I kolega, rozpytawszy o stosunki rodzinne, pisze, jak z książki:
„Po pierwsze jestem zdrów, i kłaniam się dziadzi, i kłaniam się bratu, i kłaniam się siostrze, i kłaniam się małemu bratu Motce i kłaniam się całej rodzinie. Bądźcie zdrowi i jem pięć razy dziennie, i kłaniam się Abramkowi, i kłaniam się cioci, i kłaniam się wujaszkowi jednemu i drugiemu“.
Kolega odczyta list, okazuje się, że wszystko w porządku.
— Proszę pana, już napisałem.
I kontent: wysyła pierwszy list w życiu...
W czwartym tygodniu pisze karty dozorca:
„Proszę oczekiwać syna na dworcu w czwartek, dnia 20-go lipca, o godzinie dwunastej w południe“.
I dodaje na końcu:
„Był wesół i miły, lubiliśmy go bardzo“.
Przyjemnie będzie dowiedzieć się rodzicom, że dziecko ich zyskało sympatyę obcych ludzi.
— Proszę pana, co pan o mnie napisał?
— Że nie chciałeś jeść kaszy i źle łóżko słałeś, żeby ci w skórę dał ojciec.
— Nie bój się, nauczyciel żartuje tylko — poucza go doświadczeńszy kolega.