Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY.
Brzydki Anszel. — Kto pierwszy do bukietów wplatał liście. — Chory Sikora.

Anszel jest bardzo blady i bardzo brzydki, — chyba najbrzydszy ze wszystkich na kolonii. Nie lubią go koledzy, nikt nie chce chodzić z nim w parze, nikt z nim nie rozmawia.
Anszel kłóci się o byle co, skarży o byle głupstwo; a jak dostanie domino, to układa je sam na stole, albo zawinie w chustkę od nosa, nosi w kieszeni, sam się nie bawi i nikomu nie pożyczy.
Anszel chce dużo jeść, — pewnie rodzice mu powiedzieli, że jak będzie jadł dużo, będzie zdrów. A brzydki chłopiec bardzo chce być zdrów, — dlatego też nie jadł agrestu; ale nie oddał go kolegom.
Kiedy deszcz pada, tak przyjemnie zawinąć spodnie i maszerować po wodzie; choć dozorca krzyczy, do wody nie wejdzie, bo w butach. Anszel podczas deszczu owinie się w pelerynę albo prosi, że chce iść na salę.
Czasem oprze się o stół na werandzie i zaśnie, a rano najdłużej się modli i mówi, że grzech grać w piłkę w sobotę; a przecież gra w piłkę to nie praca.