Strona:Janusz Korczak - Mośki, Joski i Srule.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

i wolał wyrzucić agrest, a nie dał nikomu.
Kiedy później Anszel zaczął się uśmiechać, nie był już tak brzydki; ale przyjaciela nie miał biedny chłopiec. Czasem tylko Sikora zagrał z nim w domino.
Sikora jest także chory, ale chłopcy go lubią i chętnie z nim się bawią, bo wiedzą, że Sikora jest chory, a o Anszelu myślą, że tylko blady i kłótliwy.
Sikora dawno jest już chory. Pewnie mieszkał kiedyś w wilgotnym pokoju, — pewnie bolały go bardzo nogi, pił gorzkie lekarstwo, — pewnie kładli mu lód na serce, a kiedy wreszcie ból i gorączka przeszły, Sikora nie przyszedł do zdrowia.
Znów bóle i gorączka się powtórzyły, Sikora prędko — prędko oddycha i bardzo kaszle.
— Boli, — mówi cicho i chce się uśmiechnąć, bo nie wierzy, że można na kolonii chorować.
Położono go do łóżka i dano bardzo gorzkie lekarstwo. Sikora zasnął. A kiedy wieczorem chłopcy mieli wejść na salę, proszono, by sprawili się cicho, żeby chorego nie obudzić.
— To Grozowski nie będzie dziś grał na skrzypcach? — pytali ze smutkiem.
— Nie, nie można dziś grać, bo Sikora chory.
I chłopcy cichuteńko weszli na salę, cichuteńko umyli nogi, ani razu nie pokłócili się o ściereczki przy wycieraniu nóg, — i zaraz każdy pobiegł do swego łóżka najkrótszą