„Z rąk Aten przyjść ma zbawienie żywota,
Z rąk Aten wolność Apollo nam wróży:
Słuchajmy bogów!“
Wnet messeńskie straże
Omylił sternik, szybko z wiatrem leci,
Do Akropolu prostą drogę wskaże,
Bo Erychtona wóz na niebie świeci.
Nim księżyc Grecji nowym błyśnie rogiem,
Straszne pioruny zagrzmią z gór Attyki:
Atene — Aten, Ares — Sparty bogiem,
Przed tym przymierzem drżyj, najeźdźco dziki!
Nim wrócą posły, Sparta bogów błaga;
Czaty jej wbiegły na wzgórza, mórz brzegi,
Śledząc, czy rychło wionie zbawcza flaga,
Albo z gór spłyną ateńskie szeregi.
Złudne nadzieje!... Biegną dni i noce,
Cisza — nad miastem krążą sępów roje,
Czasami w dali żagiel zamigoce,
Lecz skrzętnie mija lakońskie ostoje.
Złudne nadzieje!... Próżno uchem męże
Pytają ziemi — w ziemi spokój głuchy...
Czasami zda się, że dźwięczą oręże...
Nie... To wół w jarzmie potrząsa łańcuchy...
I wiele rzeki, wiele wód uniosły,
Z Aten ni flota, ni zbawcze zastępy,
Ni nawet własne nie wracają posły...
Tylko z północy gęsto ciągną sępy
Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.