Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Zamykasz się w pokoju na klucz sam i inscenizacja, przed lustrem teatr wyobraźni. — Robisz złą minę, obrażoną i „odejdź, bo oberwiesz“. — I przed lustrem — na niby, — bójka. — I patrzysz. — Patrzysz, i rękami, pięściami w powietrzu, — wiatrak nie wiatrak, wariat, nie wariat, — wymachujesz, wywijasz, — czerwony — oczy jak salaterki, nos spocony, zęby, rzuty, skoki, — jak osioł, — już sił brak, ale — rad nierad — wplątałeś się i brniesz. — A po bójce? — Popatrz w lustro. — No. — Zdziwiony, durny jakiś, przegrany, obciągasz, zapinasz, poprawiasz, oglądasz, — niedorzeczny, pocieszny, rozindyczony — naczupurzony. Nie darmo przysłowie mówi: gniew piękności szkodzi. — Obserwacja porównawcza: psy i koguty. Ty po bójce łeb zwieszony, a on ogon, ty guzika nie masz, albo dziura w rękawie, otrzepujesz się, — i kogut też, — żałosny, — mizerny.
Pierwszy sposób: liczyć bójki, drugi — lustro. — Trzeci sublimacja. — Nie wypada ci, nie chcesz kłócić się, jak dziewczynki. Ale możesz, jak chłopcy. One gęsto mówią, też czerwone, też nosy świecą się i oczy, jak salaterki, — i ta-ta-ta, ta-ta-ta, — i — zakończenie: „nie warto mi się kłócić, nie mam z kim, nie będę ci odpowiadała“. — A chłopak może inaczej. — Ten mówi: „boisz się, zacznij, spróbuj, boisz się“. — A ty — maska pogardy, i syczysz: „boję się, — tak, — żeby ci dentysta złotych koron potem nie wstawiał“.
I jeszcze: jeżeli on pyta się (to jest podstępne py-