Przeczytam wam; on gra na lutni i śpiewa. Tak zaczyna się:
Znacie ten kraj, co mu stopy skaliste
Zmywa toń morza, a Olimp wieńczy skroń,
Kastalskich rzek kryształy płyną czyste,
Słowików pieśń i róż zachwyca woń?
Znacie ten kraj, co dostał z bogów ręki
Odwagę, moc, harmonię cudną słów.
Gdzie wyrósł mąż, co lwom targał paszczęki
I mieczem swym ściął hydrze siedem głów?
On tak o Herkulesie.
No i śpiewa dalej, gra na lutni i śpiewa: że Sparta była wolna, że Sparta zawsze zwyciężała. A teraz zgina głowę, kark przed Arystomenesem, przed Messeńczykami. Więc woła Tyrteusz rozgniewany:
— Przyjdźcie tu, Messeńczycy. Wiążcie ich. Zakujcie ich w kajdany, żeby sprzedać (bo niewolników, wiecie, sprzedawali). A wasze córki i żony niech biało ubrane tańczą i piją wino z wrogiem (bo taki był zwyczaj).
I dalej śpiewa poeta Tyrteusz, Ateńczyk. Śpiewa:
— Umarła w Sparcie krew mężnych ojców. — I mówi: niech zgaśnie słońce, żeby nikt tego wstydu nie widział.
I zakończył: żeby połamali miecze i rzucili w przepaść, żeby nikt nie wiedział, że było żelazo, ale serca (to znaczy — odwagi) zabrakło wam.
No i zgadnijcie, co się stało...
∗
∗ ∗ |