Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

Z radością zasiadam do pisania. Ale wystarczy wziąć do ręki pióro i zacząć, odrazu wychodzi inaczej, niż się chciało. Jakoś tak ociężale i trudno. Kiedy rozdział skończony, dopiero się przypomina, że tego brak, że o jednem napisane za krótko i niezrozumiale, a o mniej ważnem za dużo i rozwlekle.
Zaczyna się poprawianie i przepisywanie, ale nie pomaga. Zupełnie, jakby ktoś inny chciał, a ktoś inny pisał.
Inaczej w myślach, w marzeniu, inaczej na papierze, w literach i wyrazach. I już się nawet nie chce.
— Poco pisać? Czy i bez tego mało książek ciekawych, ładnych i potrzebnych?
Zresztą czy naprawdę jest tak, jak ja myślę? Może chcąc ułatwić, utrudniam rozumienie i plączę?
Łatwo pomylić się staremu, gdy pisze o młodych i do młodych. A jeśli się pomylić, zamiast zdobyć zaufanie, można przecież stracić do reszty.
A zamiast siedzieć i pisać, przyjemniej wziąć książkę i samemu usiąść pod drzewem i czytać, albo iść na przechadzkę.
— Poco pisać: może już tak być musi, że młodzi osobno i osobno starzy? Każdy dla siebie. Ten wie swoje i tamten swoje.
Bo trzeba przyznać, że niema szczerości, niema zaufania. Niechętnie mówią młodzi,