— Tylko wracaj zaraz. Butów nie drzyj. Nie baw się z łobuzami.
I wypytuje się, co robił, żeby się nie zepsuł.
Teraz już coraz więcej ogrodów i parków. Dawniej tego nie było, w bramie ogrodu stał policjant i nie wpuszczał dzieci biednie ubranych. — Dawniej ogrody były dla zamożnych i bogatych, i nawet niebardzo dla dzieci. Nie było boisk i placów, nie wolno było grać w piłkę na wąskich alejach. Jak piłka potoczyła się na trawnik, trzeba się było rozglądać, czy nie widzi stróż ogrodowy, i pędzić co tchu. A przykro, gdy zdaleka kijem pogroził.
W ogrodzie jest i studnia i klozet i weranda, gdzie można się schronić przed deszczem. Są drzewa cieniste i sadzawka z łabędziami. Aleje równe i podlane, żeby nie było kurzu.
Wszystko to nie odrazu ludzie wymyślili, a i teraz coraz coś przybywa. Naprzykład muzyka.
Już zagranicą są w ogrodach ławki, wygodne dla młodszych, są placyki dla dzieci, które zabłądziły.
Starszy zna ogród, a dla małego — to jak las olbrzymi. Trzeba pilnować, wołać:
— Nie odchodź, nie oddalaj się, baw się bliżej,
Dziecko się niecierpliwi, a pani się gniewa. Aż naprawdę zabłądził. Boi się, pła-
Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.