Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiele miałem najtrudniejszych myśli na temat, co robić, by zuchwałą pięść zastąpić sprawiedliwością. Różne próby robiłem.
Jest dwudziestu chłopców. Chcę dać piłkę. Kto się pcha i pierwszy krzyczy:
— Ja!
Kto pochwyci i jaki zrobi użytek?
Już teraz częściej, zamiast dokuczliwego i samolubnego: „ja“ — słyszy się szlachetne: „my“, — zamiast samowoli, spotyka się przepisy i prawa gry. — Jest sędzia, niestety niezawsze sprawiedliwy.
Często egoizm jednostek zastępuje równie przykry i niski egoizm partji, grupy, obozu. — Trzeba się nauczyć z godnością przegrywać, uczciwie oceniać wartość przeciwnika.
Pamiętam, grali raz chłopcy w „dwa ognie“. Z jednej strony zostało trzech, z drugiej strony został jeden tylko chłopiec. Stała się rzecz nadzwyczajna: odrazu ich wszystkich trzech wybił. Jakoś tak mu piłka sama wracała do ręki; tamci oszołomieni już wcale się nie bronili.
Rozległy się oklaski. Bili brawo i winszowali i zwycięscy i zwyciężeni, swoi i przeciwnicy, — cieszyli się wszyscy. — Łzy wzruszenia stanęły mi w oczach, i nie wstydzę się tych łez.
O, tak być powinno! — Nie zazdrość, dąsy i skargi, przechwalanie się i poniżanie