Dziesięć lat prowadzę kasę pożyczkową, i jeżeli się okaże, że młodzi chcą czytać książki naukowe, napiszę książkę, jak kto pożycza, jak oddaje i na co wydaje, albo oszczędza, składa:
Żeby kupić coś jednego, co drogo kosztuje, naprzykład łyżwy, zegarek, rower, albo na podarunek dla ojca i mamy.
Znałem chłopca, który pół roku zbierał pieniądze na futbol i trepki, a potem oddał 12 złotych mamie, bo zachorowała.
Wiele zmartwień mają biedni w szkołach, bo nawet bezpłatne szkoły dużo kosztują.
Wygodnie uczniowi, któremu na początku roku rodzice kupują wszystkie potrzebne książki i zeszyty, i pantofle gimnastyczne i teczkę, — i chętnie płacą składki.
Bo przykro prosić, jeżeli rodzice nie mają.
Jeden wyrywa stronice zeszytu, a zaplamiony zeszyt wyrzuci, i nawet nikt nie wie; nie obchodzi go, że zgubił ołówek. Drugi pisze małemi literami, żeby na dłużej starczyło.
Są tacy, którzy mają własny pokój, albo przynajmniej stolik z szufladką na kluczyk, albo półkę. Mogą spokojnie odrabiać lekcje. Są tacy, którzy zmarzniętą ręką przy ciemnej lampce na kiwającym się stole piszą niedobrą stalką, bladym atramentem na tanim, lichym papierze.
Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.