Niekażdy przed pójściem do szkoły jadł śniadanie. Może nawet nie głodny, bo się przyzwyczaił, ale zmęczony jakiś, senny, i głowa go boli.
Czasem jeden ma wszystko, a niechętnie się uczy, drugi chce się uczyć, a rodzice mówią, że dosyć, że już czas zabrać się do pracy zarobkowej.
Długo myślałem, że każdy uczeń chce być starszy; dopiero się przekonałem, że nie. — A jeżeli chcą być duzi, to żeby zarabiać i pomagać rodzicom, żeby się mama nie męczyła.
Mówi się:
— Nędzarz, biedak, ubogi, niezamożny, zamożny, bogacz, magnat.
Różne są stopnie nadmiaru i braku. — Ale można inaczej jeszcze podzielić ludzi: na takich, którzy mają, ile potrzeba, i takich, którzy wydają więcej, niż zarabiają.
Może ojciec zarabiać 10 złotych dziennie, i rodzina spokojnie sobie żyje, a mogą być nieszczęśliwi, chociaż wydają 50 złotych na dzieci. Rodzice mogą być ubodzy, a weseli i mówią o rzeczach przyjemnych, mogą być zamożni, a nerwowi, rozdrażnieni, zagniewani i skłopotani.
Zupełnie jak jeden dostaje 5 groszy na cukierek i rzadko chodzi do kina, a drugiemu nawet złotówka za mało, i myśli, skąd wziąć więcej.
Strona:Janusz Korczak - Prawidła życia.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.