Strona:Janusz Korczak - Prawo dziecka do szacunku.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Wydajemy zlecenia, czuwamy nad spełnieniem; zależnie od woli i rozumienia — nasze dzieci, nasza własność — wara.
(Zmieniło się prawda co nieco. Już nietylko wola i autorytet wyłączny rodziny — ostrożna jeszcze, ale już kontrola społeczna. Zlekka, niepostrzeżenie).

Żebrak rozporządza dowoli jałmużną, dziecko nic nie ma własnego, musi zdać sprawę z każdego, otrzymanego za darmo do użytku przedmiotu.
Nie wolno podrzeć, złamać, zabrudzić, nie wolno podarować, nie wolno odrzucić niechętnie. Ma przyjąć i być zadowolone. — Wszystko w oznaczonem miejscu i czasie, rozważnie i zgodnie z przeznaczeniem.
(Może dlatego ceni bezwartościowe drobiazgi, które budzą ździwione politowanie: rupiecie — jedyna naprawdę własność i bogactwo sznurka, pudełka, paciorków).
Za świadczenia ma dziecko ulegać, zasłużyć dobrem sprawowaniem — niech wyprosi, wyłudzi, byle nie żądało. Nic mu się nie należy, z dobrej woli dajemy. (Nasuwa się bolesna analogja: przyjaciółka bogacza).
Przez nędzę dziecka i łaskę materjalnej zależności — znieprawiony jest stosunek dorosłych do dzieci.

Lekceważymy dziecko, bo nie wie, nie domyśla się, nie przeczuwa.