Strona:Janusz Korczak - Prawo dziecka do szacunku.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zna trudności i powikłań dorosłego życia, nie wie, skąd płyną okresy naszych podnieceń, zniechęceń i znużeń, co płoszy spokój i kwasi humory: nie zna dojrzałych porażek i bankructw. Łatwo uśpić, zwieść naiwne i ukryć.
Sądzi, że życie proste i łatwe. Jest tatuś, jest mama; ojciec zarabia, mama kupuje. Nie zna zdrad obowiązkom, ani sposobów walki człowieka o swoje i więcej.
Samo wolne od trosk materjalnych, od mocnych pokus i wstrząśnień — znów nie wie i sądzić nie może. — My zgadujemy je w lot, jednem niedbałem spojrzeniem nawskroś przenikamy, bez śledztw wykrywamy nieudolne podstępy.
A może łudzimy się, sądząc, że dziecko to tylko i tyle, ile my chcemy? Może kryje się przed nami, może cierpi skrycie?

Łupimy góry, wycinamy drzewa, tępimy zwierzęta. Coraz liczniejsze osiedla, gdzie dawniej knieje i moczary. Zasadzamy człowieka na raz wraz nowych terenach.
Ukorzyliśmy świat, służy żelazo i zwierzę; ujarzmiliśmy rasy kolorowe, zgruba ułożyliśmy stosunek wzajemny narodów i ugłaskaliśmy masy. Odległy jeszcze ład sprawiedliwy, więcej krzywdy i poniewierki.
Niepoważne się zdają dziecięce wątpliwości i zastrzeżenia.
Jasny demokratyzm dziecka nie zna hierarchji. Do czasu boli je pot wyrobnika i głodny rówieś-