Szkody wyrządza, naszej rozumnej woli się przeciwstawia; żąda i rozumie to tylko, co mu dogadza.
Nie należy lekceważyć drobiazgów: na urazę do dzieci składa się i zbyt wczesne przebudzenie, i zmięta gazeta, plama na sukni i tapecie, dywan zmoczony, binokle stłuczone i pamiątkowy wazonik; wylane mleko i perfumy, i honorarjum doktora.
Śpi nie wtedy, kiedybyśmy pragnęli, je nie tak, jak chcemy; myśleliśmy, że się roześmieje, a spłoszone płacze. A kruche: byle niedopatrzenie grozi chorobą, nowe zwiastuje trudności.
Jeśli jeden wybacza, drugi tem łacniej oskarża i szczuje; prócz matki, opinję o dziecku urabia ojciec, piastunka, służąca, sąsiadka — wbrew matce lub skrycie wymierzy karę.
Mały intrygant bywa powodem tarć i kwasów dorosłych; zawsze ktoś niechętny i urażony. Za pobłażliwość jednego, dziecko odpowiada przed drugim. Często dobroć pozorna jest nierozumnem niedbalstwem; na dziecko za cudze winy spada odpowiedzialność.
(Nie lubią chłopiec i dziewczynka, gdy ich nazywać: dzieci. Wspólne z najmłodszemi imię każe odpowiadać za przeszłość, dzielić złą renomę malców — gdy równie liczne nadal spotykają zarzuty).
Jak rzadko jest takie, jakbyśmy pragnęli, jak często jego wzrostowi towarzyszy uczucie zawodu.
Strona:Janusz Korczak - Prawo dziecka do szacunku.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.