Zmuszony do ukrywania i omijania trudności, łatwo znieprawić się może w obłudzie, rozgoryczy i rozleniwi.
W miarę lat pracy wydłuża się odległość między tem, czego żąda dorosły, czego pragnie dziecko; wzrasta znajomość nieczystych sposobów ujarzmiania.
Jawi się skarga na niewdzięczną pracę: kogo Bóg chce ukarać, robi go wychowawcą.
Nuży nas ruchliwe, hałaśliwe, ciekawe życia i jego zagadek, męczą pytania i ździwienia, odkrycia i próby z niefortunnym częstokroć wynikiem.
Rzadziej doradcy i pocieszyciele, częściej surowi sędziowie. Doraźny wyrok i kara — jeden dają skutek:
rzadsze, ale zato silne i przekorne będą wybryki nudy i buntu. Więc wzmocnić dozór, przełamać opór, zabezpieczyć przeciw niespodziankom.
Oto pochyła upadku wychowawcy:
lekceważy, nie ufa, podejrzewa, śledzi, przyłapuje, karci, oskarża i karze, szuka dogodnych sposobów, by zapobiec;
coraz częściej zabrania i bezwzględniej zmusza,
nie widzi wysiłku dziecka, by zapisać starannie kartkę papieru lub godzinę życia; stwierdza oschle, że źle.
Strona:Janusz Korczak - Prawo dziecka do szacunku.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.