Strona:Janusz Korczak - Prawo dziecka do szacunku.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

I wschód i zachód słońca. Zarówno modlitwa poranna i wieczorna. I wdech i wydech, i skurcz i rozkurcz serca.
Żołnierz, gdy w bój rusza i gdy wraca, pyłem okryty.
Rośnie nowe pokolenie, nowa wznosi sie fala. Idą z wadami i zaletami; dajcie warunki, by wzrastali lepsi. — Nie wygramy procesu z trumną chorej dziedziczności, nie powiemy chabrom, by były zbożem.
Nie jesteśmy cudotwórcy — nie chcemy być szarlatani. Zrzekamy się obłudnej tęsknoty do dzieci doskonałych.
Żądamy: usuńcie głód, chłód, wilgoć, zaduch, ciasnotę, przeludnienie.
To wy płodzicie chore i ułomne, wy stwarzacie warunki buntu i zarazy: wasza lekkomyślność, nierozum i brak ładu.

Baczność: życie współczesne kształtuje silny brutal, homo rapax: on dyktuje metody działania. Kłamstwem są jego ustępstwa dla słabych, fałszem cześć dla starca, równouprawnienie kobiety i życzliwość dla dziecka. Błąka się bezdomne uczucie — kopciuszek. A właśnie dzieci — książęta uczuć, poeci i myśliciele.
Szacunku, jeśli nie pokory, dla białego, jasnego, niepokalanego, świętego dziecięctwa.