Nazajutrz Władek obudził się bardzo wcześnie, chociaż była niedziela. Coprawda, teraz niedziela niczem się nie różni od dnia powszedniego.
Starsi już nie spali. Babcia była ubrana, jak do wyjścia, a ojciec wiązał tłomok.
Władek usiadł na łóżku, ale mama powiedziała, gniewnie:
— Śpij, śpij, jeszcze wcześnie.
Więc położył głowę na poduszkę i zmrużył oczy. Ojciec skończył wiązanie, pił bardzo ciemną kawę, i nikt nic nie mówił. Ojciec pił prędko, a babcia łyżeczką i długo dmuchała w każdą łyżeczkę. Potem mama zawinęła w gazetę chleb, którego nie jedli, a babcia szepnęła cicho:
— Po co to? Nie, nie potrzeba.
— Przyda się w drodze — powiedziała mama.
Potem babcia uklękła przy łóżku, gdzie spały dzieci. Władek zamknął oczy i słyszał, jak tatuś pomaga jej wstać z kolan.